wtorek, 8 grudnia 2015

Arabska biblioteka. Mustafa Khalifa – „Skorupa”.


Fragmenty „Skorupy” w tłumaczeniu Dżafara Mezhera.

"Stanąłem na moment na schodach samolotu przyglądając się budynkom lotniska. Patrzyłem na dalekie światła, światła mojego miasta. Co za wspaniała chwila. Zszedłem, wziąłem swoją walizkę i przygotowałem paszport. Byłem wypoczęty. Czułem się jak podróżnik, która wraca do swojego domu, do znanych sobie kątów po długiej nieobecności. Urzędnik poprosił, abym poczekał. Spojrzał do mojego paszportu, wrócił do swoich dokumentów, potem ponownie poprosił abym poczekał. Czekałem. Dwóch funkcjonariuszy bezpieczeństwa wzięło mój paszport i z przesadną uprzejmością poprosili, abym im potowarzyszył. Wziąłem ze sobą walizkę, której już nigdy potem nie ujrzałem i wsiedliśmy do ich samochodu. Obserwowałem światła po obu stronach ulicy, obserwowałem przybliżające się światła mojego miasta. Zwróciłem się do funkcjonariusza bezpieczeństwa siedzącego obok mnie i zapytałem go: - Co się dzieje? Dlaczego te procedury? - Przyłożył palec wskazujący do ust, nie wypowiedział słowa i rozkazał mi zamilknąć. Więc milczałem. Z lotniska dojechaliśmy do tego strasznego budynku w centrum stolicy. Podróż w przestrzeni. I od tego momentu trzynaście lat wprzód. Podróż w czasie.”

W ten lakoniczny sposób, na pierwszych stronach swojej powieści „Skorupa” Mustafa Khalifa wciąga nas w ponury i niemal groteskowy świat młodego Syryjczyka wracającego do ojczyzny. Nie poznajemy wiele detali z jego przeszłości. Spotykamy go w punkcie zwrotnym jego życia, kiedy opuszcza Paryż zostawiając za plecami ukochaną i miasto, w którym żył przez ostatnie sześć lat i z dyplomem w kieszeni wraca do Damaszku, aby realizować się zawodowo jako reżyser filmowy. Pełen nadziei wybiera pracę w Syrii przekonany, że „kraj potrzebuje takich jak on”. Nie chce walczyć o byt we Francji, być traktowanym jak „byle uchodźca, któremu rzucają okruchy”. W momencie, gdy stawia pierwsze kroki na damasceńskim lotnisku, zostaje zatrzymany przez Służby Bezpieczeństwa i niesłusznie oskarżony o przynależność do Bractwa Muzułmańskiego, które w latach 80’ otwarcie sprzeciwiało się reżimowi Hafiza Al-Assada. Uwięziony bez procesu, torturowany i całkowicie obdarty z ludzkiej godności, opisuje swoje wspomnienia na bazie dziennika, który stworzył metodą „pisania w umyśle”.

Mustafa Khalifa, który sam spędził trzynaście lat w różnych więzieniach, z czego większość, tak samo jak protagonista w Więzieniu pustynnym, lodowatym językiem, pozbawioną emocji narracją, opowiada o okrucieństwach, bestialskich torturach, bezsensownym biciu, zwierzęcym katowaniu, mordowaniu z zimną krwią i masowym wieszaniu – innymi słowy o codzienności więźniów w Palmyrze.  
Wydana po raz pierwszy w 2008 roku w Libanie i przetłumaczona później na język francuski i fragmentarycznie na angielski - „Skorupa”, chociaż często traktowana jak autobiograficzna spowiedź, jest literacką fikcją składającą się z doświadczeń Mustafy Khalifa oraz opowieści innych więźniów, co w żadnej mierze nie ujmuje prawdziwości opisanych praktyk. Wpisuje się w kategorię „arabskiej literatury więziennej”, której początek dał Abd Ar-Rahman Munif swoją opowieścią „Na Zachód od Bliskiego Wschodu”. Akcja rozgrywa się w nieokreślonym kraju, w ten sposób każdy arabski czytelnik mógł się utożsamić z cierpieniami więźnia.

Wielu pisarzy, którzy do tej pory opublikowali pozycje należące do arabskiej literatury więziennej, brnąc przez kolejne kartki, zapisując swoje wspomnienia i wracając do dni w zamknięciu daje wyraz odwagi. Piszą, aby dać świadectwo. Jasim Al-Hadż Salih w swojej książce "بالخلاص يا شباب" w kolejną rocznicę od masakry w więzieniu pustynnym (1980 r.), borykając się z widmami przeszłości i z pustymi arkuszami zapisuje następujące słowa:

„Lata mijają, a ja czuję coraz wyraźniej, że zdradzam samego siebie. Że zdradzam swoich przyjaciół, którzy zginęli w więzieniu albo długo po wyjściu. Zdradzam matki i ojców, którzy umarli czekając; być może wręcz pozostawiam ich zwłoki na pastwę losu. Żaden z więźniów nie pomaga zapomnieć. Reżim w żaden sposób nie pomaga zapomnieć tysięcy spopielonych w ogniu gehenny, która trwała i trwała.”

Bezpodstawne zatrzymania, przedłużająca się detencja, pozbawienie podstawowych praw człowieka, czy wreszcie bezprawne umieszczenie w więzieniach bez wiedzy bliskich i nieludzkie tortury to los, który podzieliło wielu Syryjczyków w okresie reżimu dynastii Al-Assada. Organizacje takie jak Human Right Watch oraz Amnesty International od wielu lat podnoszą raban i publikują raporty dotyczące traktowania więźniów, bestialskich tortur i nielegalnych zatrzymań. Według opublikowanego w listopadzie bieżącego roku raportu Amnesty International, w Syrii od wybuchu wojny domowej w 2011 roku do 2015 roku około 65 tysięcy ludzi, z czego 58 tysięcy cywilów zostało zatrzymanych bez procesu i umieszczonych w więzieniach, bądź zabitych. Znamienne jest, że reżim syryjski dopiero w 2004 roku ratyfikował spisaną dwadzieścia lat wcześniej „Konwencję w sprawie zakazu stosowania tortur” (pełna nazwa Konwencja w sprawie zakazu stosowania tortur oraz innego okrutnego, nieludzkiego lub poniżającego traktowania albo karania), która powstała pod auspicjami Organizacji Narodów Zjednoczonych i Komitetu Przeciwko Torturom. Co oczywiście wcale nie oznacza, że stosował się do postanowień konwencji.

Przyglądając się tuszowanym zbrodniom syryjskiego reżimu od lat początku lat osiemdziesiątych, były redaktor naczelny londyńskiej gazety Al-Quds Al-Arabi, Abdel Bari Atwan w swojej najnowszej książce pt. „Państwo Islamskie” w rozdziale „Korzenie bestialstwa” dziwi się, że eksperci od spraw Bliskiego Wschodu nie dostrzegają, że okrucieństwo ISIS jest odziedziczone z kultury tortur i brutalności praktykowanej przez dziesiątki lat na terenie zarówno Syrii jak i Iraku. Z tą różnicą, że ISIS swoich zbrodni nie próbuje tuszować, wręcz przeciwnie, promuje je przez tubę mediów społecznościowych.

Znaczenie „Skorupy”

Tytułowa skorupa w książce Khalifa opisuje stan mentalny protagonisty, który drugiego dnia, jeszcze w celi budynku Służb Bezpieczeństwa, sfrustrowany bezpodstawnym zatrzymaniem i obolały po pierwszych torturach powiadomił współwięźniów, że absurdem jest, aby on, katolik, właściwie ateista, był oskarżony o afiliację z Bractwem Muzułmańskim. Jego rozmówca wówczas zareagował:

Wymamrotał instynktownie: "Uciekam się pod opiekę Boga przed Szatanem przeklętym..." później głośno krzyknął: "Panowie! Jest tu chrześcijanin, niewierzący! Jest wśród nas szpieg!"

Zadeklarowany ateizm momentalnie przerodził się w stygmat, który sprawił, że od tamtej chwili, aż do końca swojego pobytu w więzieniu w Palmyrze był całkowicie odizolowany od społeczności więziennej. Ten ostracyzm, groźby śmierci i traktowanie jakby był powietrzem, doprowadzą go do zamknięcia się w sobie, wpełznięcia do mentalnej skorupy i schowania pod kocem na swoim posłaniu. Stamtąd ukradkiem będzie obserwował i śledził codzienność współwięźniów i kontynuował zapisywanie w umyśle swoich dzienników.

Protagonista ukryty głęboko w swojej skorupie, zmagający się z torturami, bólem fizycznym i psychicznym, zamknięty przez lata w obskurnej celi wymiarów „15 metrów długości i 6 metrów szerokości” obserwuje współwięźniów i analizuje ich zachowanie, ich wzajemne relacje, indywidualne sympatie. Całkowita izolacja i ostracyzm pozwala mu ukradkiem przyglądać się codzienności i pojąć całą strukturę więzienną wewnątrz celi. Wyodrębnia hierarchię więzienną: blokowy, wybierany wśród więźniów, odpowiedzialny za kontakt ze strażnikami, ugrupowania polityczne i religijne oraz ich starszyznę, grupy zawodowe (np. lekarze różnych specjalizacji – chirurg, dentysta, dermatolog), grupę fedainów, którzy poświęcają się i odbierają chłosty za schorowanych, starszych i sparaliżowanych oraz wnoszą trzy razy dziennie posiłki pod gradem uderzeń kijami. W ukryciu, przez małą dziurę w ścianie przygląda się również rzeczywistości na placu apelowym. Niekiedy, w najczarniejszych godzinach skołatanej duszy protagonista zawiesza w powietrzu pytania filozoficzne:

“Kto był pierwszym więźniem w historii? Kto wymyślił więzienie? Kogo przypominał pierwszy więzień? We wszystkich czasach, we wszystkich więzieniach, czy zdarzyło się aby choć jeden więzień wyszedł, po długich latach w zamknięciu... identyczny jak wcześniej? Jaki geniusz wymyślił więzienie? Czy był to Bóg? Bez wątpienia, ponieważ więzienie ma w sobie coś z cudu: przerasta ludzkie możliwości zrozumienia.”

Więźniowie, pomimo obecności lekarza więziennego (o którego istnieniu nota bene, przez długi czas nie mieli pojęcia), nie mogą liczyć na pomoc medyczną ze strony administracji. Khalifa opisuje przypadki wyrywania zębów mądrości za pomocą „domowych” metod, czy polową operację wyrostka robaczkowego, w której za skalpel służyła odpowiednio spreparowana wskazówka zegarka, a za igłę do zaszycia rany kość kurczaka zaostrzona długim wysiłkiem. Jedyny moment oficjalnej pomocy medycznej to przypadki epidemii chorób zakaźnych takich jak gruźlica, czy zapalenie opon mózgowych, które groziły również więziennikom. Kiedy z powodu tragicznych warunków sanitarnych (pomimo rzetelnych prób zachowania higieny przez samych więźniów, którzy pięć razy dziennie dokonywali rytualnych ablucji przed modlitwą), w celach wybuchła epidemia świerzbu, uwięzieni w karcerze musieli skorumpować lekarza więziennego ogromnymi sumami pieniędzy, które otrzymywali jak tylko rodziny dowiadywały się po długich poszukiwaniach, o ich losie.

Wspomniana przeze mnie na marginesie warunków sanitarnych modlitwa, była surowo zabroniona. Dlatego po dokonaniu rytualnej ablucji więźniowie modlili się tzw. „ukrytą modlitwą” recytując koraniczne sury w umyśle.

Księga tortur

Oprócz tego „Skorupa” Mustafy Khalifa może być traktowana jako drobiazgowa księga tortur syryjskiego reżimu. Kiedy protagonista prowadzony po długich korytarzach Urzędu Bezpieczeństwa trafia do podziemnych sali tortur na własnej skórze przekonuje się czym jest technika „Dulaab”.

"Targnęli mną, tym razem z widoczną agresją. Korytarze i schody. Budynek, który z zewnątrz wydawał się taki mały, wewnątrz w istocie był ogromny. Podczas marszu doszły do mnie ludzkie krzyki i wołania o pomoc, wszystkie stawały się coraz wyraźniejsze. Zeszliśmy, zdaje się, do podziemi. Jeden z moich towarzyszy otwarł drzwi - zobaczyłem źródło krzyków i wołania o pomoc. Poraził mnie krzyk bólu po uderzeniu łańcuchem o podeszwy stóp osoby położnej na ziemi, wciśniętej do opony samochodowej, z nogami uniesionymi do góry. Poczułem, że ze strachu kurczą mi się jądra."

I może ta technika była charakterystyczna jedynie dla Bliskiego Wschodu, jednak cały wachlarz innych sposobów znęcania się nad więźniami zakłóca spokój czytelnika i przywołuje mroczne obrazy gułagów i obozów koncentracyjnych pióra Herlinga-Grudzińskiego, Sołżenicyna, Borowskiego, Kielara, Bartoszewskiego, czy Leviego. W 70’ rocznicę od wyzwolenia obozu KL Auschwitz-Birkenau, wiele lat po różnych próbach rozprawienia się ze istotą zła, która panoszyła się pod koniec pierwszej połowy dwudziestego wieku po Europie, kiedy zdawałoby się, rozdział administrowanego bestialstwa powinniśmy mieć za sobą, te dwa opisy mącą idyllę.

„Stałem z blokiem młodocianych, bo na apelu zawsze stało się blokami. Niektórzy się chwiali. Koledzy podpierali ich w miarę możliwości, dyskretnie. Koniec końców, z mojego bloku nie padł nikt. Ale z sąsiednich padali, jeden za drugim. A jak padł, nie wolno było takiego ruszać. Jak padł, to padł. Leżał. Od leżącego trzeba się było odsunąć. Zemdlał czy nie zemdlał, umierał czy nie umierał, wymagał pomocy czy nie, nieważne. (...) Kątem oka widziałem, jak ludzie osuwają się i uderzają o ziemię, słyszałem jęki. (...) Co chwilę jednak ktoś obok mnie padał na ziemię. Spotykał się z razami, odnosili go na bok i kładli obok placu na jego obrzeżu.”

„Wiatr dął z północy. Nie był silny, był za to mroźny. Kilka stopni poniżej zera. Wylali każdemu kubeł wody na głowę, rozkazując, abyśmy się nie ruszali (...) Słyszę jak szczękają mi zęby. Wszyscy trzęsą się z zimna. Ledwo trzymam się na nogach. Mówię sobie, że wszyscy zadręczają się jednym i tym samym pytaniem: "Jak się to skończy? Czy to jest preludium do nowej masakry? Czy zobaczymy jeszcze nasze cele?". Bez słów, bez wrzasków, bez zniewag. Cmentarna cisza, przerywana jedynie echem kroków funkcjonariuszy, którzy chodzą wokół nas, z rękami w kieszeniach. Widzimy jak ściskają kije i bawią się biczami. (...) Coraz ostrzejszy ból, który rozlewa się po całym ciele, coraz głębiej. Zęby szczękają. (...) Nos, uszy, dłonie, stopy, wszystko to nie przynależy już do ciała. Łzy bólu ciekną z oczu i zamarzają na policzkach i ustach. I powracające pytanie: "Kiedy padnę na ziemię?" Ktoś pada przede mną. Funkcjonariusze zatrzymują się. Wyciągają ręce z kieszeni. Rzucają się na tego, który padł i wloką go przed kolumnę, gdzie zgromadzili się sierżanci. "Dalej! Rozgrzejcie go!" Chłosta spada na każdy skrawek zamrożonego ciała. Mężczyzna próbuje się podnieść, ale brutalność razów mu zabrania. Kolejny pada, wloką go na "rozgrzanie", później następny i następny...”

Widma przeszłości ożywają w momencie, kiedy okazuje się, że fragment drugi pochodzi ze „Skorupy”, pierwszy natomiast z „Mojego Auschwitz” profesora Bartoszewskiego. Tego typu przykładu można by mnożyć bez liku. Ponadto, tego typu bestialskie praktyki nie są stosowane jedynie przez reżimy totalitarne. Wystarczy pochylić się na moment nad traktowaniem więźniów w amerykańskim Guantanamo Bay, Abu Ghraib, czy tajnym więzieniom CIA na terenie Polski.

W drodze do domu

Protagonista pewnej nocy zostaje przetransportowany do innego zakładu karnego. Okazuje się, że rodzina dowiedziała się o jego losie, a wujek mateczny, dzierżący ministerialną teczkę w rządzie, rozpoczął starania o zwolnienie swojego siostrzeńca. W kolejnych więzieniach należących do rozmaitych aparatów Służb Bezpieczeństwa jest nadal torturowany. Funkcjonariusze chcą go zmusić do podpisania oświadczenia o swojej winie, jednak główny bohater był już dostatecznie doświadczony.

„Zasady fundamentalne były dwie. Zasada pierwsza - nieważne jak okrutna byłaby tortura, nie wolno było nigdy przyznać się do niczego, aby skończyć z bólem, ponieważ najmniejsza konfesja jest jasną oznaką złamania. Zamiast się zatrzymać, torturowano by nadal, aby zmusić do kolejnych konfesji. Zasada druga: gdyby ci zaproponowali współpracę w zamian za wolność, absolutnie nie wolno przyjąć oferty. W przeciwnym wypadku, mieliby cię w garści przez resztę twojego życia. Poza tym, oprawcy zawsze kłamią.”

Tam też dowiaduje się, że powodem jego zatrzymania na damasceńskim lotnisku był raport napisany w trakcie trzeciego roku studiów w Paryżu przez kolaboranta współpracującego ze Służbami Bezpieczeństwa. Raport donosi, że protagonista dopuścił się zbrodni obrazy dobrego imienia prezydenta państwa: „…a ten czyn jest uważany za największą zbrodnię, równy zdradzie ojczyzny, o ile nie gorszy”.

Raport cytował słowa wypowiedziane podczas jednego z licznych wieczorów spędzonych z przyjaciółmi w stolicy Francji:

„Będąc szczerym, nie lubuję się w dyskusjach politycznych. Jako człowiek kina, interesuję się dźwiękiem i obrazem. Nie mogę oceniać reżimu na podstawie jego programu ekonomicznego i politycznego; opieram się na dźwięku i obrazie. Jak to się mówi - przekaz ocenia się po tytule. Teraz, tytułem reżimu jest prezydent. Zatem co powiedzieć o dźwięku? Prezydent ma głos kozy. Jak wiecie koza to zwierzę śmierdzące i szalenie uparte. Co do mnie to nie podoba mi się ani smród, ani upartość. Przejdźmy do obrazu: ma głowę muła. Nienawidzę mułów z bardzo prostego powodu: są owocem krzyżówki. Gdyby to był osioł, to by mi się podobał, ponieważ w tym przypadku byłby szlachetnego pochodzenia. To z tych powodów, bracie, nie podoba mi się ani ten prezydent, ani ten reżim.”

Wreszcie trafia do tego samego budynku, do którego został zaprowadzony po swoim przylocie. Przywołany z celi do biura, traktowany jest przez generała z pełnym szacunkiem. Po długiej przemowie, która była pełna haseł propagandowych powtarzanych dzień w dzień przez kanały telewizyjne, obwieścił że zdecydowano go wypuścić na wolność. Pozostało jedynie dopełnić dwóch małych formalności: podpisać zobowiązanie o braku jakiejkolwiek aktywności politycznej oraz napisać list dziękczynny do prezydenta.

„Przykro mi Pani generale, ale nie podpiszę ani zobowiązania politycznego, ani telegramu dziękczynnego" Generał w pierwszej chwili był osłupiały, następnie doszedł do siebie jak ktoś, kto dobrze potrafi zamaskować swoje zdziwienie. "Zdaje sobie Pan, że czynimy Panu ten honor z szacunku do Pańskiego wuja. Z tego powodu wypadałoby, aby był Pan odrobinę bardziej elastyczny. Pańska upartość może Panu zaszkodzić. Tysiące więźniów napisało listy dziękczynne do prezydenta swoją krwią, a i tak nie zostali wypuszczeni. Niech Pan będzie zatem mądry i podpisze dla Pańskiego dobra.”

Niemal dwa miesiące później, wbrew woli protagonisty, wszystkie dokumenty zostały podpisane przez jego brata, w obecności generała i wuja – ministra. Dwa dni później główny bohater został wypuszczony na wolność:

„Dziewiąta trzydzieści rano. Stoję na wilgotnym trotuarze naprzeciw biura. Co dopiero zamknięto za moimi plecami drzwi. Jestem wolny... nareszcie. Trzynaście lat, trzy miesiące i trzynaści dni upłynęło odkąd samolot wylądował na stołecznym lotnisku.”

Wrzucony w wir płynącej swoim torem rzeczywistości, po trzynastoletnim pobycie w brutalnym więzieniu, po torturach i zniewagach, protagonista nie potrafi się odnaleźć.

„Tam, w swojej skorupie w Więzieniu pustynnym, przeżyłem tysiące nocy przywołując i karmiąc setki snów na jawie. Obiecywałem sobie, że jeżeli pewnego dnia wyjdę z tego piekła, będę czerpał z życia garściami i spełnię wszystkie marzenia, które uwodziły mnie w karcerze. Minął już rok, a ja nie mam ochoty na nic. Wokół mnie widzę jedynie przeciętność, wulgarność i nędzę... Moja druga skorupa, ta w której się schowałem teraz, wciąż twardnieje i robi się ciemniejsza. Nie jestem już ciekaw, nie podglądam. Ze wszystkich sił staram się zatkać nawet najmniejsze dziury w mojej skorupie, nie chcę spoglądać już na zewnątrz. Zamykam szpary i odwracam wzrok do wewnątrz. W stronę mnie i tylko mnie. I podglądam.”

Samozwańcze Państwo Islamskie i Więzienie pustynne

Podczas długich lat spędzonych w Więzieniu pustynnym Mustafa Khalifa ustami protagonisty zapytuje sam siebie: „Czy nadejdzie kiedyś dzień, w którym wszystkie te cele będą puste?”. Dzisiaj znamy już odpowiedź na jego pytanie. Kiedy w roku 2000 Baszar Al-Assad objął urząd prezydenta Republiki Syryjskiej, nastąpiły pierwsze oznaki politycznej odwilży. W roku 2001 Więzienie pustynne zostało zamknięte, a więźniowie przetransportowani do innych zakładów karnych. Na początku wojny domowej, która niczym przebiśnieg zakwitła pod słońcem Arabskiej Wiosny, urzędująca głowa państwa postanowiła otworzyć na nowo mroczne cele w roku 2011. W maju 2015 roku, Palmyra dostała się w ręce dżihadystów z samozwańczego Państwa Islamskiego. W mediach na całym świecie odbiło się szerokim echem wysadzenie w powietrze starożytnych świątyń oraz brutalna egzekucja jednego z najbardziej zasłużonych archeologów, dyrektora palmyrskich wykopalisk – Chaleda Al-Assada. Nie mówiło się natomiast o wysadzeniu w powietrzę Więzienia pustynnego. Sam autor podczas wywiadu telewizyjnego udzielonego stacji Orient OnAir przyznał, że moment zniszczenia był momentem smutnym, bowiem przeżył pomiędzy ścianami tego więzienia wiele lat i wolałby, aby nadal stały.

Kiedy Dante w towarzystwie Wergiliusza wkraczał do piekieł na bramie widniał napis: „Ty, który wchodzisz, żegnaj się z nadzieją…” (przełożył Edward Porębowicz), więźniowie KL Auschwitz-Birkenau maszerując do obozu, podnosili zdumieni wzrok na hasło „Arbeit mach frei”, ale Lagerführer Karl Fritzsch szybko pozbawiał ich złudzeń, mówiąc że: „Komin to jedyna droga na wolność”. Kiedy natomiast syryjscy więźniowie trafiali po raz pierwszy do Więzienia pustynnego, czytali cytat z drugiej sury koranicznej wymalowany czarną farbą nad małymi drzwiami: „W talionie jest dla was życie, o wy, obdarzeni rozumem! Być może, będziecie bogobojni!”. Oko za oko, ząb za ząb. Trzynaście lat bestialskich tortur za wykpienie prezydenta Republiki Syryjskiej podczas kolacji ze znajomymi.

Użyteczne linki:

Pełna wersja arabska "Skorupy"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz